|
|
2 października 2010 |
Październik.
To słowo kojarzy mi się z końcem lata i wakacji (ech, gdzie te
studenckie czasy...), jesienną nostalgią, czasem jeszcze piękną pogodą,
ale w większości przypadków z deszczami, pierwszymi przymrozkami
i pogłębiającą się ciemnością. Pod koniec miesiąca następuje zmiana
czasu, dni stają się absurdalnie krótkie i ciemne, a życie
przenosi się do ciepłego pokoju. Październik to ostatni miesiąc, w
którym czynny jest Łódzki Ogród Botaniczny. |
|
Pogoda
dzisiaj była bardzo mdła - szare, nisko wiszące chmury filtrowały w
dziwny sposób docierające do ziemi światło, sprawiając, że cały
świat wyglądał wyjątkowo ponuro. Kontynuując tradycję ostatnich tygodni
udałem się na przegląd zawartości ogrodowych lasków.
Grzybów wciąż jest zatrzęsienie. Pojawiają się już nowe, typowe
dla jesieni gatunki. Dzisiaj udało mi się spotkać jednego z moich
ulubieńców - próchnilca gałęzistego (Xylaria hypoxylon).
Grzybek ten tworzy pięknie rozgałęzione, jaskrawo białe kolonie na
spróchniałych pieńkach drzew. Szukając nowych gatunków
grzybów nie należy z góry skreślać żadnego miejsca. Te
organizmy są skrajnymi oportunistami i wykorzystają każdą okazję i
przystosują się do prawie każdego środowiska. Dobrym przykładem są dwa
kolejne gatunki z dzisiejszego dnia - oba skolonizowały szyszki drzew iglastych.
Przechodząc niedaleko stawów w dziale flory polskiej natknąłem
się na prawdziwą inwazję - spod liści wyrastały setki mlecznych,
drobnych nitek pokrywając sobą całkiem pokaźny obszar. Ponieważ
widziałem coś podobnego rok wcześniej, wiedziałem z czym mam do
czynienia - udało mi się trafić na wysyp buławki nitkowatej (Macrotyphula filiformis), bardzo ciekawego grzyba, wcale do 'klasycznego' grzyba niepodobnej. |
|
Mchy, porosty i widłaki
nie rzucają się bardzo w oczy, szczególnie wiosną i latem, kiedy
Ogród wypełniony jest setkami kwitnących gatunków. Wraz z
nastaniem jesieni, kiedy poszycie staje się coraz bardziej widoczne i
jednostajne, organizmy te zaczynają zachwycać swoją
różnorodnością kształtów i kolorów. Dzisiaj po raz
kolejny przyglądałem im się dokładniej, identyfikując wiele ciekawych
gatunków. Późniejsza jesień będzie należeć do nich - po
wyższych roślinach dawno zniknie ślad, a one aż do wiosny będą
dominować w brązowymkrajobrazie lasu. |
|
Na koniec
dzisiejszego spaceru wypełzłem z lasów, podniosłem wzrok wyżej i
postanowiłem cieszyć się prawdziwymi barwami jesieni. A było czym się
cieszyć. Liście drzew zmieniły już kolory na żółte, czerwone,
pomarańczowe i wszelkie pośrednie. Szczególnie pięknie wyglądały
różne gatunki klonów rosnących w Ogrodzie Japońskim i
ubrana w jesienne szaty aleja lipowa. Kilka zdjęć poniżej tylko w
bardzo przybliżony i ułomny sposób oddaje prawdziwy obraz jesiennego Ogrodu. |
|
3 października 2010 |
Po
wczorajszych szarościach i mglistościach, dzisiaj piękny, słoneczny
dzień. Ocalałe kwiaty zalśniły swoimi kolorami, pojawiło się trochę
spóźnionych owadów - głównie pszczół i
bzygów. Trafił mi się też jeden okazały motyl - rusałka admirał (Vanessa atalanta), wyglądająca całkiem świeżo. Chwilę po niej, na kwiatach nieopodal zauważyłem rusałkę pawika (Inachis io). To już jedno z ostatnich spotkań z motylami w tym roku. Szkoda. |
|
Chodząc po
Ogrodzie, po raz kolejny zająłem się fotografowaniem owoców
rosnących na drzewach i krzewach. Nie było wielkich niespodzianek -
prawie wszystkie były czerwone. Dzisiejsze niebo było prawie bezchmurne
i krystalicznie niebieskie - z czerwienią owoców tworzyło bardzo
ładną kompozycję. Niestety spacer nie był długi, jedno szybkie
kółko i musiałem wracać do domu. |
|
10 października 2010 |
Dni stają się
nie tylko coraz krótsze, ale też i coraz zimniejsze. Pierwszy w
tym roku szron pokrył dzisiaj źdźbła traw i liście niskich roślin.
Wchodziłem do Ogrodu około dziewiątej rano i tam gdzie jeszcze nie
dotarły promienie słoneczne ziemia błyszczała kryształkami lodu.Na szczęście słońce szybko rozprawiło się z tymi nieproszonymi zwiastunami zimy. |
|
Później
było już tylko lepiej. Słoneczny dzień, pełen kolorów jesieni i
zapachów wciąż kwitnących kwiatów. Wprowadzając nową
tradycję, dzisiejszy spacer rozpocząłem od skrętu w prawo i wycieczki
do ogrodu japońskiego. Nie zawiodłem się. Wielobarwne klony piękniekontrastowały z błękitnym niebem i zielenią stawów. |
|
Słońce
zachęciło ocalałe owady do wyjścia z kryjówek. Niewiele już ich
zostało. Nocne przymrozki zabiły większość z nich, kolejna grupa
pochowała się do kryjówek, w których przezimuje w stanie
hibernacji. Z niedobitków zostało kilka latających w okolicy
stawów szablaków (Sympetrum), bzygów (Syrphidae) i innych muchówek odwiedzających nieliczne kwitnące rośliny, może ze trzy gatunki motyli i kilka błonkówek, głównie pszczół miodnych (Apis mellifera L.). |
|
17 października 2010 |
Kolory!
Krótki wypad do Ogrodu zdominował czerwony kolor dojrzewających
owoców. Na prawie każdym drzewie można zobaczyć jakieś radośnie
błyszczące w promieniach słońca, czerwone kulki. Niestety, brak czasu
nie pozwolił mi na ich dokładniejsze studiowanie. Zdążyłem zrobić tylko
tradycyjne kółko wokół Ogrodu, po drodze upolować dość
estetycznie wyglądającegoślimaka, rzucić okiem na stawy i już musiałem wracać. |
|
23 października 2010 |
Dzisiaj wraz z Michałem odwiedziliśmy Palmiarnię.
Chociaż oddalona od Ogrodu Botanicznego o ładnych kilka
kilometrów, Palmiarnia jest jego częścią. Niedawno wyremontowany
obiekt, składa się z trzech pawilonów o łącznej powierzchni 1100
metrów kwadratowych. W jego skład wchodzą pawilony do
prezentacji roślinności twardolistnej, tropikalnej oraz kaktusów. Palmiarnia zapiera dech i to w podwójnym tego słowa znaczeniu. Po pierwsze, jest bardzo ładna, wypełniona olbrzymimi palmami, sagowcami, paprociami i sukulentami. Wśród nich wiją się pnącza, kwitną liczne odmiany bromelii i storczyków. W mini-stawikach i akwariach obserwować można żółwie i ryby, w tym wielkiego suma,
zwanego przez Michała z należytym szacunkiem - 'rekinem'. Po drugie
Palmiarnia zapiera dech w dosłownym tego słowa znaczeniu - temperatura
i wilgotność utrzymywane dla właściwego rozwoju roślin tropikalnych
wtłaczają powietrze z powrotem do płuc, szczególnie w czasie chłodnych, jesiennych miesięcy. |
|
Wycieczka
była bardzo udana. Największe wrażenie na moim synu zrobił oczywiście
'rekin', do którego musieliśmy wracać kilka razy. Początkowo
ostrożnie i ze strachem, potem już z coraz większą zażyłością. Inne
ryby, ze względu na swoje marne rozmiary, nie robiły już takiego
wrażenia. Na kilka wizyt zasłużyły żółwie, natomiast większość
roślin i wszystkie bez wyjątku kaktusy uznane zostały za 'nudne'. W
otaczającym Palmiarnię parku nastąpiło jeszcze bardzo bliskie spotkanie z oswojonymi wiewiórkami i, niestety, trzeba już było wracać do domu. |
|
24 października 2010 |
Końcówka
października. Coraz krótsze dni, coraz mniej czasu na wizyty w
Ogrodzie, coraz bliżej do jego zamknięcia. Sezon zbliża się do końca,
owady definitywnie zniknęły, podobnie jak - co dość zaskakujące -
większość grzybów. Kolory liści na drzewach stały się jeszcze
bardziej intensywne. Żółcie i brązy dominują też na ziemi.
Dzisiejszy dzień był typowo jesienny - szare niebo, chłód, wilgoć. |
|
W Ogrodzie
prawie nie było innych ludzi - zostali tylko stali bywalcy - kilku
znanych mi z widzenia fotografików i biegaczy. Zimny wiatr
zachęca do odwiedzenia automatu z gorącą kawą i czekoladą w płynie
(obowiązkowy punkt jesiennych wycieczek). Aleja lipowa odsłania swoje
kolejne, jesienne oblicze. Aż trudno uwierzyć w to, że jeszcze kilka
miesięcy temu chowałem się w jej cieniu przed morderczym upałem.
Nostalgia, zapach rozkładających się liści, mokrej gleby, wody w stawach. |
|
30 października 2010 |
Przedostatni dzień
w Ogrodzie powitał mnie słońcem i błękitnym niebem. Coraz mniej liści
na drzewach, coraz bardziej wysuszona trawa i trzciny w stawach. Jednak
wśród tych przygnębiających oznak jesieni udało mi się znaleźć
dwa kwitnące gatunki kwiatów, w dodatku spotykane
głównie wiosną. Spacerowałem alejkami pełnymi suchych liści,
patrzyłem na uschnięte rośliny w dziale flory polskiej i jak co roku
nie mogłem uwierzyć, że jeszcze kilka tygodni temu kwitło wśród
nich życie, latały setki owadów, a upał nie pozwalał na dłuższe
przebywanie na otwartym terenie. Co więcej, trudno uwierzyć w to, że za
kolejne kilka miesięcy cały ten proces powtórzy się - wykiełkuje
nowa, zielona trawa, pojawią się pierwsze kwiaty, pierwsze kowale bezskrzydłe
zaczną wygrzewać się w promieniach słońca, a zaraz potem ruszy
roślinno-zwierzęca lawina kolorów, zapachów i
dźwięków. Na razie jednak pora kończyć krótką wizytę -
jest kilka minut po trzeciej, a Słońce już zaczyna chylić się ku
zachodowi. |
|
31 października 2010 |
Na ostatni w tym roku spacer po Ogrodzie wybrałem się z moim najstarszym kumplem i naszymi dzieciakami - Michałem i Majką. Mój kumpel, Arek,
nie jest najstarszy wiekiem, ale stażem. Jesteśmy rówieśnikami,
a poznaliśmy się w wieku jakichś czterech lat, na placu zabaw na
Zdrowiu, szukając bursztynu w piachu. Już wtedy wykazywaliśmy żywe
zainteresowanie przyrodą, które rozwijało się z wiekiem.
Później była wspólna klasa w podstawówce, konkursy
biologiczne, mieszkanie od trzydziestu lat w sąsiednich blokach, no i
oczywiście Ogród Botaniczny, do którego obaj chodzimy
najczęściej jak możemy, od wielu, wielu lat. Niestety, obu nam życie
zawodowe ułożyło się w dziedzinie bardzo odległej odległej od natury
(informatyka), ale miłość do przyrody pozostała. Arek jest zdecydowanym
botanikiem, a nawet kloniarzem, ja wolę owady i inne bezkręgowce.
Cóż można napisać o ostatnim w sezonie spacerze w ulubionym
miejscu, żeby nie zabrzmiało to pompatycznie i ckliwie? Może to, że
główną atrakcją spaceru były usypane w alei lipowej wielkie kupy
suchych liści. Michał i Majka skakali na nie, przewalali się, turlali i
śmiali na cały głos. Patrząc na radość dzieci, cieszących się z
prostych rzeczy i umiejących docenić coś tak zwykłego jak kupa suchych
liści, nie ma co oddawać się posępnemu nastrojowi i pisać o
przemijaniu, końcu sezonu i przerwie zimowej w Ogrodzie.
Zamiast tego lepiej napisać - do zobaczenia pierwszego kwietnia !!!
|
|
|
|