|
|
1 maja 2010 |
Maj
zaczął się chłodno i deszczowo. Spacer pod parasolem i brak światła nie
ułatwiał robienia zdjęć teleobiektywem, więc nawet nie
próbowałem. Wysoka wilgotność zachęciła do wyjścia
zwierzaki, o
których z czystym sumieniem można powiedzieć - 'robak' - czyli przedstawicieli rzędu dżdżownic. Chwila po
deszczu była okazją do uchwycenia ślimaków
masowo uciekających przed słońcem oraz żab zielonych,
które wreszcie pojawiły się tej wiosny. |
|
Również
nad stawem spotkałem kolejnego, nie znanego mi do tej pory zwierzaka.
Na pierwszy rzut oka przypominał chruścika,
jednak przy pomocy jak zwykle niezawodnych entomologów z
forum, udało się go oznaczyć jako przedstawiciela rodziny żylenicowatych (Sialidae).
Trafiłem chyba na moment wyklucia się dorosłych osobników,
bo na
małej przestrzeni było ich sporo, w tym kilka walczących o przedłużenie
gatunku. Wśród trzcin pojawiły się już pierwsze kwadratniki trzcinowe
(Tetragnatha extensa),
jedne z moich ulubionych pająków. |
|
Wiosna
rozkwitła tysiącami mniszków
lekarskich (Taraxacum
officinale),
zabarwiając każdy zielony skrawek Ogrodu żółtym kolorem. To
pierwsza fala - za kilka dni popularne dmuchawce przekwitną, lecz
później kolejne gatunki zażółcą ogrodowe łąki.
Taka ilość
pokarmu przyciąga rzecz jasne rzesze konsumentów. Chwilowo
jednak podaż mniszków wielokrotnie przewyższa popyt. |
|
We
wszystkich częściach Ogrodu masowo kwitną drzewa i krzewy.
Ponieważ na tej dziedzinie nie znam się prawie zupełnie, ograniczę się
jedynie do prezentacji kilku co ładniejszych zdjęć. |
|
Skoro
mowa o kwitnieniu - zakwitły też tulipany,
o czym raczyła nawet poinformować lokalna prasa. Piećdziesiąt tysięcy kwitnących
tulipanów
robi wielkie wrażenie, przyciągając wielu nowych gości. Niestety, można
się spodziewać całkowitego stratowania okolicy, bowiem większość
oglądaczy musi dobiec do tulipana jak najszybciej i jak najbliżej w
celu wykonania pamiątkowego zdjęcia. |
|
2 maja 2010 |
Z
racji
niedzielnych tłumów, ograniczyłem się dzisiaj do zachodniej
części Ogrodu, skupiając się głównie na stawach.
Oprócz
coraz większej ilości nastawionych romantycznie żab zielonych, udało
mi się zaobserwować gody u traszek
zwyczajnych (Lissotriton
vulgaris) oraz wodnych pluskwiaków
z rodziny nartnikowatych
(Gerridae).
Zaloty traszek w niczym nie przypominają topornych umizgów
wśród żab. Pary pływają swobodnie w toni wodnej, przy czym
samiec wykonuje coś w rodzaju podwodnego tańca godowego, pełnego
wdzięku i oddania. Prznajmniej takie pozory stara się stworzyć, żeby
zdobyć samicę. Niezależnie od intencji nie można mu odmówić
kunsztu pływackiego i pomysłowości. |
|
Trzymając
się okolic stawu udało mi się dzisiaj spotkać - wreszcie! - po raz
pierwszy w tym sezonie ważki.
Tegoroczny sezon ważkowy jest spóźniony o, co najmniej, dwa
tygodnie w stosunku do poprzedniego. Pierwszym tegorocznym gatunkiem
okazała się być straszka
pospolita (Sympecma
fusca),
a więc owad, który jako jedyny spośród lokalnych
ważek
zimuje w postaci dorosłej. Spotkane chwilę później
egzemplarze
teneralne innych gatunków dają nadzieję, żebyć może już
jutro stawy zaroją się od tych sympatycznych zwierzaków. |
|
Ogród
prawie zawsze czymś mnie zaskakuje. Nie inaczej było i dzisiaj. Muszę
przyznać, że przez całe swoje życie nie widziałem smardza
(a przynajmniej nie świadomie). Tymczasem dzisiaj udało mi się zobaczyć
dwa różne gatunki tego ciekawego grzyba. Cała chwała z
odkrycia
przypada jednak innym zwiedzającym. Chodzę po Ogrodzie na tyle często,
że cierpię na coś w rodzaju 'rutynowej
ślepoty'
- niektóre miejsca znam na tyle dobrze, że wiem czego się po
nich spodziewać i nieraz nie dostrzegam jakichś nowych
elementów. Podobnie było dzisiaj. Mijałem jedno z takich
miejsc
szybkim krokiem i dopiero podniecona grupa osób z aparatmi
zwróciła moją uwagę. Smardzy była cała masa.
Próbowałem
je policzyć, ale co chwila znajdowałem wzrokiem nowe. Liczenie
przerwałem po czterdziestym
grzybie. Dwa wspomniane przeze mnie gatunki to smardz jadalny (Morchella esculenta L.)
i smardz
półwolny (Morchella
semilibera). |
|
Dzisiejszą
wycieczkę zakończyłem upolowaniem dwóch ptaków.
Pierwszym z nich był bażant
zwyczajny (Phasianus
colchicus).
Krzyk tego pięknego ptaka często słyczać w okolicach Ogrodu, dzisiaj
udało mi się go wytropić i zrobić pierwsze sensowne zdjęcia. Drugim
trofeum był ptaszek innej kategorii, który przez cały dzień
brzęczał denerwująco nad Ogrodem. Piaggio
P.180 Avanti
to najszybszy samolot turbośmigłowy świata, o bardzo niekonwencjonalnej
budowie. Złapany egzemplarz lata jako powietrzna karetka pogotowia. |
|
3 maja 2010 |
Lenistwo popłaca.
Wie o tym mój dobry kolega, z którym mieliśmy
dzisiaj
zwiedzać Ogród, ale któremu się nie chciało, wie
również muchówka o wdzięcznej nazwie leń marcowy (Bibio marci),
którą udało mi się dzisiaj spotkać. Dzisiejszy dzień niezbyt
nadawał się na sesje fotograficzną. Wiał bardzo silny i porywisty
wiatr, trawy i kwiaty bujały się nieustannie, a owady latające, wbrew
swej nazwie, wcale nie miały zamiaru latać. Oprócz czarnego
lenia, udało mi się spotkać kilka innych muchówek i
błonkówek siedzących na roślinach. Z muchówek
warto
wymienić przedstawicielkę rodziny o pięknej nazwie cuchnowate (Scatophagidae) oraz
wujkowatego
(Empididae).
Ta ostatnia rodzina ma bardzo ciekawe rytuały godowe. Samiec łapie
niewielkiego owada, owija go wydzieliną, tworząc coś w rodzaju małego
pakunku, którym następnie macha przed samicą. Co bardziej
leniwe
samce nie łapią niczego, wywijając pustym pakunkiem. Samo
życie. |
|
Druga
część spaceru należała do pająków. Całkiem przez przypadek
natknąłem się na łące w dziale flory polskiej na bokochoda (Xysticus sp.),
który urządził sobie bardzo obfite śniadanie na trawie. Bokochody, podobnuie
jak kwietniki
(Misumena),
potrafią chwytać o wiele większe od siebie ofiary, a obserwowanie ich w
akcji zawsze sprawia dużo radości. Kilkanaście metrów dalej
młode pokrzywy
(Urtica L.)
gościły bardzo liczną kolonię o wiele większych pająków - darowników przedziwnych
(Pisaura mirabilis).
Wiatr się wzmagał, ilość odwiedzających również,
postanowiłem
więc zakończyć dzisiejszy spacer. W drodze do domu udało mi się jeszcze
spotkać kilka pluskwiaków i chrząszczy. |
|
4 maja 2010 |
"No
tongue: all eyes: Be silent." Takim
małym cytatem z Szekspira pragnę rozpocząć dzisiejszą
wędrówkę w krainę monotematycznej kolorowości. Tulipany! Jak
wspomniałem wcześniej, w Ogrodzie rozkwitło 50.000
tulipanów. Czerwonych, żółtych, pomarańczowych, białych, niemalże czarnych, we
wszelkich możliwych wariantach i krzyżówkach tych, i wielu
innych kolorów. |
|
Położone
nad
dużym stawem rabaty, już z daleka robią ogromne wrażenie. Barwy
odbitych w wodzie kwiatów mieszają się z kolorami nieba,
tworząc
falującą mozaikę. Powyżej, widziane z dalszej perspektywy, łany
tulipanów tkają wielobarwne szachownice, oszałamiające swą
różnorodnością. Z bliższej odległości napawać się można
różnorakimi kształtami kielichów,
barwami wnętrz kwiatów, odcieniami płatków. |
|
Wielkie
rabaty prezentują 28
odmian
tulipanów i setki lat pracy ich hodowców. Mało
kto
pamięta dzisiaj, że w XVII wieku niektóre tulipany były
cenniejsze niż złoto - cebulki
rzadkich gatunków były warte tyle, co kamienica w
Amsterdamie. |
|
Mody
pojawiają się i szybko przemijają. Dzisiaj tulipan kojarzy się z, wcale
nie najszlachetniejszym, kwiatem wręczanym z okazji Dnia Kobiet. Mimo
tej bolesnej degradacji, warto obejrzeć tulipany w naszym Ogrodzie. Ich
czas szybko przemija, a kto nie zdąży, niech żałuje - następna
okazja dopiero za rok! |
|
|
|
7 maja 2010 |
Duża
wilgotność powietrza, chmury, późna pora - w takich
warunkach,
zaraz po powrocie z pracy rozpocząłem dzisiejszą wycieczkę po Ogrodzie.
Pierwsza część zdominowana została przez rośliny 'niewidzialne' - jasnoty (Lamium L.).
Dlaczego niewidzialne? Otóż jest bardzo wiele dziedzin
życia, w
których rzeczy stają się tak codzienne i oczywiste, że
praktycznie znikają z naszego pola widzenia. Nikt na codzień nie
zastanawia się, dlaczego w gniazdku mieszka prąd, a w kranie woda, mimo
całego, skomplikowanego łańcucha przyczynowo-skutkowego, dzięki
któremu tak właśnie jest. Podobnie jest z biologią -
niektóre gatunki są tak oczywiste i codzienne, że wtapiają
się w
tło, mimo swojego piękna. Tak było wczoraj z jasnotami. Oczywiście
znałem te rośliny, mętnie kojarzyłem, że jest ich kilka
gatunków, wiedziałem, gdzie rosną (wszędzie :-)). Zrobiłem
zdjęcie jednej. Potem drugiej. Potem poszukałem następnego gatunku i
kolejnego. W domu przyjrzałem im się bliżej. Poczytałem o nich w sieci.
Obejrzałem sobie w powiększeniu kwiaty - są piękne. I nagle
niewidzialna roślina stała się bardzo widzialną, piękną i interesującą.
Warto było ją
dostrzec! Nie jestem pewien co do gatunków, a
nie chciało mi się szukać potwierdzenia na forach. Na pewno spotkałem jasnotę białą (Lamium album L.), jasnotę plamistą (Lamium maculatum L.),
jasnotę
purpurową (Lamium
purpureum L.) lub różową
(Lamium amplexicaule L.)
oraz gajowca
żółtego (Galeobdolon
luteum Huds.). |
|
Druga część relacji
przeznaczona jest wyłącznie dla ludzi o silnych nerwach.
Zapadający zmrok. Dziwne odgłosy. Chrupanie. Ślimaki!
Jest w dziale flory polskiej kwartał porośnięty pokrzywami i opanowany
przez wiele gatunków ślimaków lądowych. W czasie
deszczu
lub wilgoci masowo wyłażą one na asfalt w poszukiwaniu pokarmu. Idąc
tamtędy trzeba być jak skrzyżowanie
gekkona z ninją
- wyostrzone zmysły, nogi gotowe do skoku, nerwy na wodzy. Niestety,
wszystko to na nic i raz na jakiś czas rozlega się wwiercający w zęby,
chrupiący odgłos. Kolejny ślimak właśnie zakończył swój
żywot
pod moim butem. "To było
niechcący"
- jak mówił dzisiaj w takich sytuacjach mój młody
(potencjalny) przyrodnik. Kolejne truchła ślimacze przyciągają następne
ślimaki, które giną pod kolejnymi butami, przyciągając
kolejne
ślimaki...koło się zamyka. Na szczęście wilgotnych dni nie ma tak
wiele, a populacja ślimaków charakteryzuje się przyrostem
większym, niż może to sobie wyobrazić mieszkaniec Europy. Statystycznie
najwięcej było dzisiaj ślimaków
zaroślowych (Arianta
arbustorum), wstężyków
obu gatunków (Cepaea
sp.) i winniczków
(Helix pomatia).
Mniej zauważalne były bursztynki
pospolite (Succinea
putris) i mniejsze gatunki. Trafił mi się też prawdziwy
rarytas - przedstawiciel świdrzykowatych
(Clausiliidae). |
|
8 maja 2010 |
Prawdziwe
zaskoczenie dzisiaj - sobota, dzień wolny, a mimo to wspaniała pogoda.
Chyba pierwszy tak upalny dzień w tym roku. W ten weekend odbywała się
w Ogrodzie majówka
z
licznym atrakcjami, typu żywy koń na uwięzi i
pani-uważająca-się-za-piosenkarkę. Te i inne wydarzenia przyciągnęły
potężną grupę ludzi, którzy na szczęście tylko sporadycznie
zapuszczali się w rejony odwiedzane przeze mnie. Wysoka temperatura
wreszcie skłoniła ważki do większej aktywności. Udało mi się dzisiaj
zaobserwować trzy gatunki, co statystycznie brzmi żałośnie, ale w tym
roku jest wielkim sukcesem. Straszki
pospolite (Sympecma
fusca)
latały nad stawem w dużych ilościach, sporo par składało jaja do wody.
Wśród nadbrzeżnych traw spotkałem kilka swieżych tężnic wytwornych (Ischnura elegans),
a na koniec trafił się samiec oczobarwicy
większej (Erythromma
najas).
Jeszcze kilka tak słonecznych dni i stawy powinny zaroić się od nowych
gatunków. Ten rok wciąż jest wyjątkowo słaby - nie ma
jeszcze śladu ważek różnoskrzydłych. |
|
W
okolicy
stawu i na pobliskich łąkach lata już sporo różnego rodzaju
owadów. Nie jest to jeszcze wiosenny wybuch
gatunków, ale
da się zobaczyć sporo ciekawych zwierzaków. W trawie udało
mi
się zaobserwować gody całkiem ładnej błonkówki. Przypominała
nieco nożycówkę
pospolitą (Chelostoma
florisomne L.), ale nie mam pewności co do identyfikacji.
Moje nadejście spowodowało prawdziwy coitus interruptus,
po czym samica nadąsana poszła sobie w dół źdźbła trawy,
natomiast samiec z głupią miną pozostał na miejscu. Prawie dało się
słyszeć jak zaczyna desperackie pytanie - Ale...??? Pozostając w
podobnym klimacie, warto wspomnieć o kałdunicy zielonej (Gastrophysa viridula).
Te chrząszcze zdefiniowały od nowa słowo "ciąża". Samica jest tak
rozdęta od noszonych jaj, że wygląda w sposób groteskowy.
Nad
wielkim odwłokiem sterczą pokrywy skrzydeł, wyglądające na o kilka
numerów za małe. Z tyłu, przodu i boku sterczą samce,
którym chyba wszystko jedno. One też wyglądają jakby były
kilka
numerów za małe. Z ciekawych owadów
sfotografowałem
jeszcze nocnego motyla aktywnego w dzień - witalnika naostrzaka
(Chiasmia clathrata)
- tym razem singla. Sądząc jednak z atmosfery panującej na łące, na
pewno planował jakąś małą orgię z udziałem mrówek i pająka. |
|
9 maja 2010 |
Weekend
wrócił do normy - od rana chmury i siąpiący deszcz. Nie
pozostało mi nic innego, jak wziąć parasol i aparat i udać się na małą
wycieczkę. Dzisiaj naszła mnie ochota na wyprawę w krainę ekstremalnych
zbliżeń. Zamiast więc mojej ulubionej Sigmy 70-300,
wziąłem ze sobą Tokinę
100 AT-X PRO. Jak się później okazało,
wybór był słuszny. |
|
Dalsze
kilka
godzin spędziłem zgięty w pół, ukryty wśród
pokrzyw i
większych chaszczy. Nie wiem jakie wrażenie wywierałem na
spacerujących, ale chyba pozytywne, skoro już z daleka pokazywali mnie
palcami i szybko zawracali, w celu umożliwienia mi spokojnej pracy.
Rosa i pyłek roślin nakreśliły na moich czarnych dżinsach dość
awangardowe wzory, nie zwracałem jednak uwagi na takie drobiazgi. Na
pierwszy ogień poszły pająki.
Było ich zatrzęsienie. Każda roślina zamieszkana była przez kilku
pajęczych lokatorów, czy to zwolenników sieci,
czy też
amatorów polowania z zasadzki. Poniżej, na ziemi, sprawnie
poruszali się zwolennicy polowania z pościgiem. Z ciekawszych
gatunków warto wspomnieć o przedstawicielu rodzaju Araniella
bardzo ładnie ubarwionym na zielono. Mój drugi faworyt to
prawdopodobnie Philodromus
fallax - jak widać, albo raczej nie widać, na zdjęciu,
prawdziwy mistrz kamuflażu. |
|
Z
muchówkami sprawa jest dosyć dziwna. Człowiek chyba
genetycznie
ma zaszczepioną w sobie niechęć do czegokolwiek, co przypomina muchę.
Owady na zdjęciach makro zazwyczaj wiele zyskują. Muchówki
różnie, trudno z całą pewnością nazwać je pięknymi. Bzygowate
wyglądają bardzo ładnie i sympatycznie, ale reszta nawet mimo
interesujących kolorów, ma w sobie coś zbyt... muchowatego.
Ponieważ jednak dzisiaj muchówek było pełno, dałem im szansę
i
sportretowałem wiele z nich. Kilka udało mi się zidentyfikować, reszta
na razie pozostaje tajemicza. |
|
Wracając
do
wczorajszych wątków - dzisiaj również owady w
pocie czoła
walczyły o przedłużenie swoich gatunków. Oprócz
całkiem
normalnych zachowań, udało mi się zaobserwować coś, co możnaby nazwać
wielkim żarciem. Albo seksem
w zamian za jedzenie.
Bliżej mi nieznane muchówki, chyba jakieś łowikowate, bardzo
aktywnie dzisiaj polowały. Zastanawiałem się, czemu ich lot jest tak
ociężały? Na odpowiedź nie musiałem długo czekać. Okazało się, że
samiec zanosi samicy złapaną przkąskę, a ta w zamian zgadza się
łaskawie na chwilę miłości pod liściem. Para wraz z koszykiem
piknikowym leci pod najbliższy listek, samica zajmuje się obiadem, a
samiec innymi rzeczami. Zabawne jest to, że w czasie trwania schadzki
cała trójka wisi na liściu utrzymywana na dwóch
nogach
samca. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że wświecie
owadów samce
to w większości skończone ofiary. |
|
Na
koniec
nagroda dla wszystkich wytrwałych, którzy przebrnęli przez
dzisiejsze, mało estetyczne, zdjęcia i opisy. Trzy gatunki motyli,
które udało mi się spotkać na dzisiejszym spacerze, w tym
dwa
nowe w tym sezonie. Moim zdaniem motyle, odwrotnie niż
muchówki,
na zdjęciach makro wyglądają o wiele gorzej niż z daleka. Dlatego, z
myślą o ludziach wrażliwych, publikuję ujęcia z oddali. |
|
14 maja 2010 |
Kiedy
strużka lodowatej wody wlewa mi się za kołnierz, jednocześnie dzieje
się kilka rzeczy na raz. Aparat wreszcie łapie ostrość na
muchówce, zaciskając zęby błyskawicznie naciskam spust,
migawka
trzaska, owad znika gdzieś wśród traw, a ja wydaje z siebie
charkot, którego nie powstydziłby się lider norweskiej
kapeli
trash-metalowej. Deszcz leje nadal. Kucam sobie na środku zalanej wodą
łąki w opustoszałym Ogrodzie Botanicznym. Wykonuję pożyteczną pracę -
robię zdjęcia makro owadów. Buty i spodnie przemokły mi już
dawno temu, kurtka jeszcze walczy. Od trzymania parasola zaczyna
drętwieć mi lewa ręka. Z prawą nie mam tego problemu, ponieważ od
ciężaru aparatu i niewygodnej pozycji już dawno przestałem ją czuć.
Powolnym ruchem usiłuje rozprostować plecy - udało się! Czas na zmianę
miejsca i poszukiwania nowych modeli. Przez chwilę zastanawiam się, po
co ja to właściwie robię? Odpowiedź jest prosta - bo bardzo to lubię!
Pokrzywy wspaniale pachną na deszczu... |
|
Wbrew
pozorom, w czasie deszczu można spotkać całkiem pokaźną liczbę
owadów. Zazwyczaj są pochowane gdzieś pod osłoną liści lub
mocno
przyczepione do łodyżek traw. Wystarczy schylić się i chwilę rozejrzeć,
a na pewno uda nam się znaleźć błonkówki,
muchówki,
pluskwiaki czy chrząszcze. Dokładne oględziny roślin zaowocują
znalezieniem dalszych uciekinierów - pająków,
kosarzy i
oczywiście ślimaków, które uwielbiają taką
pogodę. |
|
Minusy
fotografii makro w czasie deszczu to oczywiście wszechobecna woda
lejąca się już nie tyle na głowę, co na aparat. Konieczność ciągłej
walki z parasolem i obsługa aparatu jedną ręką. Brak światła. Od strony
technicznej konieczność używania lampy, dyfuzora, wyższego ISO,
przepalenia i ciągłe trudności ze złapaniem ostrości w kiepskim
świetle. Plusy? Święty spokój, bo tylko wariat wychodzi w
taką
pogodę. Pięknie pachnące powietrze. Mniej ruchliwe owady. Kropelki na
zwierzakach, które dodają zdjęciom wiele uroku. Summa
summarum
warto sięprzemóc i spróbować fotografii w czasie
deszczu. |
|
15 maja 2010 |
Większość ludzi nie lubi pająków.
Niesłusznie. Są dyskretne, nie hałasują, nie brudzą przy jedzeniu, nie
mają wielkich wymagań, zadowalają się byle muchą. W dodatku nasze
krajowe gatunki (może oprócz jednego) nie są w żaden
sposób groźne dla człowieka. Dzisiaj postanowiłem poświęcić
im
krótki spacer. Nie wiem ile gatunków
pająków można
spotkać w Ogrodzie, wiem natomiast, że można je spotkać dosłownie
wszędzie. Na powierzchni stawów, w trzcinach, w trawie, na
pniach drzew, omszałych głazach, na ziemi. Zdumiewają rozpiętością
rozmiarów, bogactwem kształtów i
kolorów,
sposobami polowania. Warto przemóc się i poświęcić chwilę na
ich
obserwacje. Zrobienie zdjęć makro pozwoli dostrzec ich prawdziwe
piękno. A potem wystarczy poczytać o nich w internecie i polubić. W
moim przypadku ten proces miał miejscetak dawno temu, że nie tylko nie
było jeszcze internetu, ale nawet i domowych komputerów. |
|
Zupełnie
inaczej jest z chrząszczami,
może poza stonką
ziemniaczaną,
którą CIA zrzucała nam do walki z ziemniakami i socjalizmem.
Owady te są na ogół kolorowe, nie gryzą, a u przeciętnego
oglądacza przyrody wywołują miłe skojarzenia z biedronką. Ile w tym
prawdy, mogą opowiedzieć leśnicy albo sadownicy, prowadzący z tymi
miłymi owadami walkę na śmierć i życie. My pozostańmy jednak przy
wyidealizowanym obrazie chrząszczy. Ogród pozwala nam
spotkać
wiele barwnych gatunków, czasem nawet dość sporych
rozmiarów. Wystarczy tylko schylić się i chwilę poszukać
wśród roślina, a na pewno uda nam się dostrzec jakiegoś
ich przedstawiciela. |
|
Sobotni
wieczór dawał nadzieję na nadejście lepszej pogody. Zza
chmur
zaczęło przebłyskiwać słońce. Żaby w końcu zauważyły, że to już wiosna
i dawały prawdziwy koncert. Co jakiś czas słychać było wołanie kukułki (Cuculus canorus).
Zachęcony ładną pogodą zostałem w Ogrodzie dłużej szukając nowych
gatunków bezkręgowców. Zdjęcia poniżej ilustrują
kilka
spotkań z ciekawymi zwierzakami. |
|
16 maja 2010 |
Dzisiejszy
dzień udowadnia, że globalne
ocieplenie
można włożyć do wspólnego koszyka teorii spiskowych wraz z
pandemią grypy-z-przymiotnikiem, NWO i piramidami na Marsie. Globalne
ocieplenie dało nam dzisiaj, w połowie maja, siedem stopni,
nieustannie padający deszcz i porywisty wiatr. Wprost wymarzone warunki
do robienia zdjęć! |
|
Pierwsze
dwie
godziny dzisiejszego spaceru spędziłem walcząc z wiatrem, parasolem,
kiwającymi się trawami i brakiem światła. Nie osiągnąłem znaczących
rezultatów. Zgodnie ze znaną teorią, że najlepsze pomysły
przychodzą, kiedy nie ma już czasu na ich realizację, na sam koniec wycieczki
postanowiłem obejrzeć coś bardziej stabilnego, czyli pień drzewa. |
|
Pomysł
okazał
się być bardzo trafny. Pień drzewa był siedliskiem całej, rozległej
biocenozy, zawierającej glony, porosty i bezkręgowce różnego
rodzaju. Udało mi się odkryć całkiem dla mnie nowy gatunek ślimaka,
sfotografować po raz pierwszy w życiu wielbłądkę (Raphidia sp.),
zapoznać się z miniaturową odmianą pająka
(Philodromus sp.),
a także obejrzeć bardzo ciekawe domki motyli z rodziny koszówek (Psychidae).
Mieszkańcy pnia spieszyli do własnych zajęć, ich drogi,
podobnie
jak i łańcuchy pokarmowe, krzyżowały się ze sobą. Niestety, coraz
silniej padający deszcz jak i brak czasu oderwały mnie od obserwacji.
Pierwszy krok został jednak zrobiony - kolejny 'niewidzialny' dla mnie
do tej pory obszar został przeze mnieodkryty. Na pewno do niego
powrócę. |
|
21 maja 2010 |
Szybki,
piątkowy spacer po ciężkim tygodniu pracy. Cały czas beznadziejna
pogoda z chmurami, przelotnymi deszczami i chłodem. Z braku czasu
udałem się na szybką sesję do działu flory polskiej, a konkretnie do
zagłębia pokrzywowo-ślimaczego. Dzisiaj postanowiłem skupić się na chrząszczach z
rodziny ryjkowcowatych
(Curculionidae),
powszechnie zwanych ryjkami.
Te sympatyczne owady występują w wielu rozmiarach i odmianach barwnych.
W miejscu, gdzie byłem, najbardziej powszechny jest naliściak (Phyllobius pomaceus)
i Sciaphilus asperatus.
Ryjki są wymarzonym obiektem do makrofotografii - poruszają się wolno i
ślamazarnie, nie chowają się, jeżeli ostrożnie do nich podejdziemy, a
do tego bardzo ładnie wychodzą na zdjęciach. |
|
Dalsza
część
krótkiego spaceru upłynęła mi w towarzystwie
różnych
gatunków ślimaków, pajęczaków i
oczywiście
komarów, dla których pogoda jest wprost
wymarzona. Udało
mi się po raz kolejny znaleźć ślimaki
z rodziny świdrzyków
(Clausiliidae),
kosarza
o wdzięcznej nazwie Platybunus
bucephalus
(nie mam pojęcia, dlaczego został tak nazwany, na pierwszy rzut oka nie
bardzo przypomina byczogłowego) oraz wyjątkowo słodkiego skakuna - Evarcha sp. Godzina
szybko minęła, wsparta chmurami ciemność zaczęła rozlewać się po niebie
i trzeba było zakończyć dzisiejszą wycieczkę. |
|
22 maja 2010 |
Włączamy
Floodland
zespołu Sisters of Mercy
i zaczynamy. Kraj zalany jest wodą, powodzie, przerwane wały i ciągle
deszcz. Łódź, w co ciężko niektórym uwierzyć,
leży nad osiemnastoma
rzekami.
Na szczęście są one na tyle małe i uregulowane, że nie wyrządzają
większej szkody. Mimo to, Ogród Botaniczny jest nasiąknięty
wodą
jak gąbka. Poziom wody w stawach już dawno przekroczył maksimum, woda
przelewa się przez groble. Leżące niżej łąki są całkowicie zatopione.
Rowy, które odkąd pamiętam były suche, teraz wypełniają
wartkie
potoki. Część ścieżek również znalazła się pod wodą. Nie
jest to
jeszcze klęska żywiołowa, ale na pewno bardzo nietypowy stan rzeczy.
Ostatnie lata przyzwyczaiły nas raczej do suszy i problemu niskiego
stanu wody, ten rok odwrócił wszystko do góry
nogami. Dla
mnie najśmieszniejszym widokiem są do połowy zalane wodą alejki, pełne
małych żab. Coś zupełnie nie na miejscu - czuję
się jak w Średniowieczu, przy każdym deszczu z lękiem patrzę w
górę. Jak do tej pory żaby jeszcze nie spadały z nieba, ale
to
pewnie tylko kwestia czasu. |
|
Jeżeli
już jesteśmy przy plagach i klęskach, nie sposób nie
wspomnieć o moich ulubionych pająkach.
Sobota należała zdecydowanie do nich. Udało mi się spotkać wiele nowych
gatunków, od mikroskopijnych, do całkiem okazałych. Po raz
kolejny okazało się, że tam, gdzie na pierwszy rzut oka nie ma nic, po
dłuższej obserwacji można dostrzec cały, żywy ekosystem. Kilka razy
zatrzymywałem się przy "pustej" kępie trawy, by po chwili zauważyć jej
mieszkańców na liściach, pod nimi, na glebie i w powietrzu.
Zdecydowanie najłatwiej dostrzec duże pająki z gatunku darownik przedziwny (Pisaura mirabilis),
które często siedzą na górnej stronie liści
czekając na
ofiarę. Podobnie rzecz ma się z biegającymi pająkami z rodziny Lycosidae
- nie dosyć, że są całkiem spore, to jeszcze jest ich wszędzie pełno.
Zasiedlają zarówno suche, piaszczyste tereny (Alopecosa sp.), jak
również liście roślin i wilgotną glebę (Pardosa sp.). |
|
Na
przeciwnym biegunie znajdują się pająki małe i w dodatku niezbyt
lubiące rozgłos. Przedstawiciele Xysticus sp.
przy każdym gwałtownym ruchu nurkują na spodnią stronę liścia. Podobnie
zachowują się pająki z gatunków Philodromus
i Clubiona.
Nie ma w tym zresztą nic dziwnego - szybka ucieczka często decyduje o
życiu i śmierci. Warto dodać tu, co rozumiem pod pojęciem "pająki
małe". Spora ich liczba ze zdjęć poniżej nie przekracza 2-3
milimetrów, czyli jest wielkości mrówki. Mimo to,
warto
przyjrzeć im się bliżej. Poznać ich strategie polowania, maskowania i
ucieczki. Zobaczyć na własne oczy, ile pracy muszą poświęcić na
zbudowanie dobrej pajęczyny. Uśmiać się serdecznie przy ich tańcach
godowych (chociaż samcowi nie jest wtedy do śmiechu). Wreszcie, w
powiększeniu, zobaczyć prawdziwe piękno ichbudowy, delikatne kształty,
desenie i kolory jakie przybierają. |
|
23 maja 2010 |
Aż trudno uwierzyć w to, że
dzisiaj była niedziela.
Pogoda wreszcie ustaliła się na normalnym, majowym poziomie, słońce
świeciło przez cały dzień, temperatura przekroczyła wreszcie
dwadzieścia stopni. Na świat Ogrodu Botanicznego wyszły dwie bardzo
liczne grupy - niedzielni spacerowicze
i ważki czteroplame
(Libellula quadrimaculata).
To pierwszy dzień, kiedy udało mi się je zaobserwować. W dodatku,
pewnie z powodu wcześniejszej kiepskiej pogody, pojawiły się wszystkie
na raz, w bardzo dużej liczbie. W miejscach, gdzie w poprzednich latach
obserwowałem 2-3 ważki, teraz było ich po 5-6. Tłok spowodował
natychmiast eskalację walk terytorialnych i pogoni za samicami. Biedne
samce nie miały chwili czasu na odpoczynek czy zdobycie czegoś do
jedzenia, co chwilę musiały zrywać się do lotu i przeganiać kolejnych
intruzów. A tych nadciągało coraz więcej i więcej. W cieniu
wielkich ważek czteroplamych znajdowały się dużo mniejsze oczobarwnice większe
(Erythromma najas),
których pierwsza, liczniejsza fala pojawiła się nad stawem.
Te
piękne ważki stanowią dla miłośnika fotografii prawdziwe wyzwanie,
ponieważ siadają głównie na roślinach wodnych z dala od
brzegu.
|
|
Polując
na kłębiące się w powietrzu ważki o mały włos nie rozdeptałem zaskrońca zwyczajnego
(Natrix natrix).
Wąż był częściowo zakopany w trawie przy brzegu i jakoś dziwnie zamyślony
(zamyślony zaskroniec nie znika pod wodą w ułamku sekundy). Po chwili
dostrzegłem przyczynę jego zamyślenia - była nią o wiele szersza od
gada ryba, wystająca z paszczy węża. Zafascynowany spędziłem długie
minuty obserwując, chyba z góry przegraną, walkę o
umieszczenie
ryby wewnątrz zaskrońca. Biedak wił się i skręcał, walił rybą w ziemię
w celu wepchnięcia jej do paszczy. Jak wiadomo, węże mają tak
zwaną czaszkę kinetyczną
i żuchwę połączoną więzadłem. Fizyki jednak nie da się
oszukać. Po dłuższej obserwacji pozostawiłem zapaśników i
udałem
się na poszukiwanie nowych gatunków. |
|
28 maja 2010 |
Tym
razem
ruszyłem do Ogrodu z silnym postanowieniem. Nazwa strony zobowiązuje,
postanowiłem więc zapomnieć o faunie i skupić się na florze. Miałem
zamiar pokazać różnorodność zwykłych, pospolitych łąkowych
roślin kwitnących. Pora jest ku temu odpowiednia - łąki wypełnione są
różnorodnymi kolorami kwiatów, wiosna wreszcie
prezentuje
swe prawdziwe barwy. Początek miałem niezły - schyliłem się - o, jest
jakiś kwiat, i następny, i następny... |
|
Lecz
cóż to? Na ostatnim kwiatku siedział mały, ładny
chrząszczyk.
Rozejrzałem się dookoła. I zaraz znalazł się jakiś pająk. I
błonkówka. I bzyg. I ważka. I ślimak. A jeszcze tam siedział
pająk. A zaraz obok ciekawy pluskwiak. I następny chrząszcz. I całą
kupa pluskwiaków. Pod liściem jakaś nieznana ćma. A ten
czarny
kształt, to moja ulubiona muchówka - żałobnica (Anthrax morio)...
Cóż, jakoś tak wyszło, że po raz kolejny flora przegrała z
fauną. Może następnym razem będzie miała więcej szczęścia. |
|
29 maja 2010 |
Dzisiaj
tylko krótki przelot przez Ogród. Pogoda
dopisała, w
przeciwieństwie do mojego zdrowia. Walczę z jakąś alergią skrzyżowaną z
czymś jeszcze. Robienie zdjęć w tym stanie mija się właściwie z celem.
Oczy mi łzawią, nic nie widzę przez wizjer aparatu, co chwilę kicham i
mam jakąś trzęsionkę, jak weteran odwyków. Nie
odmówiłem
sobie jednak krótkiej wizyty w Ogrodzie. A jak już się tam
znalazłem, to jednak spróbowałem pożytecznie spędzić czas.
Efektem było kilka uwiecznionych motyli. Oprócz mojego
starego
znajomego, zorzynka
rzeżuchowca (Anthocharis
cardamines), który właściwie powinien kończyć
już loty, udało mi się znaleźć pierwsze egzemplarze malucha, strzępotka ruczajnika
(Coenonympha pamphilus).
Na łąkach zaczynają pojawiać się modraszki
ikary (Polyommatus
icarus) i czerwończyki
uroczki (Lycaena
tityrus). |
|
Przechodząc
obok stawów, zauważyłem, że wreszcie ważki zaczęły być
masowo widoczne. Najbardziej rzucają się w oczy największe z nich - ważki czteroplame (Libellula quadrimaculata)
- jest ich bardzo dużo i są bardzo aktywne. Podobną wielkość mają szklarki zielone (Cordulia aenea)
jednak jest ich zdecydowanie mniej - udało mi się spotkać może 3-4
egzemplarze. Oprócz tego fruwa cała masa ważkowej drobnicy -
łątki
dzieweczki (Coenagrion
puella), oczobarwnice
większe (Erythromma
najas), tężnice
wytworne (Ischnura
elegans) i pionierski gatunek czyli straszki pospolite (Sympecma fusca).
Goniąc za modraszkami na łące udało mi się natknąć na owada-postrach z
dzieciństwa. Każdy kto oglądał "Pszczółkę Maję", wie, że z szerszeniami (Vespa sp.)
nie ma żartów. I nie chodzi tu o bolesność samego użądlenia,
a
bardziej o ryzyko szoku anafilaktycznego. Szerszeń zajęty był własnymi
sprawami i nasze drogi szybko się rozeszły. Przy okazji zrobiłem
zdjęcie sympatycznej, kudłatej muchówce i sieciarce (Neuroptera). |
|
|
|