Logo Łódzkiego Ogrodu Botanicznego
Kronika
Moja kronika
Fauna
Ssaki
Ptaki
Gady
Płazy
Ryby
Owady
Pajęczaki
Ślimaki
Inne1
Flora
Drzewa
Krzewy
Krzewinki
Rośliny zielne
Grzyby
Biotopy
Pustynia
Staw
Las
Łąka
Step
Mokradła
Pory roku
Wiosna
Lato
Jesień
Zima
Działy Ogrodu
Ogród japoński
Alpinarium
Arboretum
Dział flory polskiej
Dział zieleni parkowej
Dział biologii roślin
Dział kolekcji roślin ozdobnych
Dział roślin leczniczych i przemysłowych
Dział systematyki roślin zielnych
Plan Ogrodu
Warsztat
Linki
Kontakt
1 kwietnia 2011
Nareszcie! - tym jednym słowem można zwięźle podsumować dzisiejszy dzień. Zima - długa, ciemna i nikomu niepotrzebna w końcu poszła precz. Pierwszy dzień kwietnia tradycyjnie jest datą, od której liczę nadejście prawdziwej wiosny. Bramy Łódzkiego Ogrodu Botanicznego zostały otwarte! Dzień nie był niestety najładniejszy - sporo chmur i wiatr. Ogród po zimie wygląda jak zazwyczaj - pusty, suchy i zbrązowiały. Na pierwszy spacer wybrałem moją tradycyjną trasę. Najpierw stawy w Arboretum i pierwsze zaskoczenie - są już ropuchy szare (Bufo bufo), w dodatku połączone w pary. Poza nimi w stawach przemykało trochę ryb. A na powierzchni widać już owady - kilka nartników (Gerris sp.) leniwie patrolowało akweny pomiędzy uschłymi trzcinami. Przechodząc koło rozległych łąk Arboretum zauważyłem, że coś jest nie tak. Na słupie z bocianim gniazdem, nigdy niezasiedlonym do tej pory, siedział... bocian! A więc jednak - pomyślałem z wielką satysfakcją. Niestety, bliższe oględziny przyniosły rozczarowanie - był to bocian biały plastikowy (Ciconia ciconia plasticus). Nie wiem jaka dokładnie idea przyświecała jego pojawieniu się, ale mam nadzieję, że chodzi o przyciągnięcie prawdziwych ptaków. No chyba, że sponsorem Ogrodu została firma od materiałów budowlanych...
Ropucha szara (Bufo bufo)Bocian biały plasikowyRopucha szara (Bufo bufo)
Dział Flory Polskiej powitał mnie kolejnymi ropuchami dostojnie siedzącymi na asfaltowych alejkach. Ze względu na brak słońca i dość niską temperaturę płazy były ociężałe i dawały się łatwo fotografować. Pod drzewami, na dywanie z zeszłorocznych, suchych liści pojawiły się pierwsze kwiaty ze stałego zestawu wiosennego - przebiśniegi (Galanthus nivalis L.) oraz zawilce (Anemone). Wśród drzew przemykały też ssaki zdenerwowane nagłym pojawieniem się ludzi - zające szaraki (Lepus europaeus) i wiewiórki rude (Sciurus vulgaris). Z wiewiórkami sprawa wygląda dość ciekawie, ponieważ są to osobniki dzikie. Jestem przyzwyczajony do wiewiórek parkowych, które same przychodzą i zaglądają do kieszeni, te natomiast wieją już na sam widok człowieka. Zawsze to miła odmiana. W kolejnym lasku kwitną dalsze rośliny z żelaznego, wiosennego zestawu. Przylaszczki (Hepatica Mill.) i cebulice dwulistne (Scilla bifolia) zaczynają tworzyć całkiem pokaźne kępy o pięknym, niebiesko-fioletowym kolorze. Nad nimi rozkwita mój faworyt wśród krzewów - wawrzynek wilczełyko (Daphne mezereum L.).
Zestaw wiosennyZestaw wiosennyZestaw wiosennyZestaw wiosennyZestaw wiosenny
Bezkręgowce nie są na razie zbyt widoczne. Najbardziej rzucają się w oczy zimujące motyle - latolistki cytrynki (Gonepteryx rhamni), których kilka udało mi się sfotografować. Wśród liści widać sporo pierwszych, biegających pająków. Zaskoczeniem jest natomiast niewielka liczba kowali bezskrzydłych (Pyrrhocoris apterus), których liczne skupiska były zawsze doskonale widoczne o tej porze roku. Bardzo słyszalne, ale mało widoczne są ptaki. Najwięcej sikor bogatek (Parus major), trochę kosów (Turdus merula), srok (Pica pica) i sójek (Garrulus glandarius). W Ogrodzie Japońskim obserwowałem parkę pełzaczy (Certhia sp.) szykujących sobie nowe mieszkanie. Stawy zajęły pierwsze pary kaczek krzyżówek (Anas platyrhynchos) i łysek (Fulica atra).
Kaczka krzyżówka (Anas platyrhynchos)Sroka (Pica pica)Pełzacz (Certhia sp.)Latolistek cytrynek (Gonepteryx rhamni)
2 kwietnia 2011
Pierwszy, tegoroczny, wspólny spacer z moim synem Michałem był niestety bardzo krótki. Pogoda zawaliła na całej linii, wiosna zachowywała się tak, jakby była zimą. Silny wiatr, beznadziejnie niska temperatura i negatywne nastawienie młodego (potencjalnego) przyrodnika przesądziły sprawę. Dodatkowo spotkały nas dwa potężne rozczarowania - na placu zabaw nie było nikogo, a po drugie - o zgrozo! - automat sprzedający czekoladę na gorąco był nadal zamknięty. Jednym słowem skandal towarzysko-gastronomiczny. Nawet nakarmienie kaczek i ryb w stawie nie mogło zrekompensować poniesionych strat moralnych. Pozostało tylko udać się do domu...
Kwiczoł, chyba...Banan zamiast czekoladyKwitną oczary
3 kwietnia 2011
Słońce. Nadal zimno i wietrznie, ale przynajmniej bez chmur. Wydaje mi się, że tegoroczna wiosna jest inna od tej z zeszłego roku. Szybciej pojawiły się owady i płazy, kwitnie więcej gatunków kwiatów, ziemia nie jest tak przemarznięta. Nad stawami żółcą się już całe połacie podbiałów pospolitych (Tussilago farfara L.), a nieco wyżej sterczą samotnie różowawe kiście lepiężników różowych (Petasites hybridus). Te drugie pasożyty są coraz liczniejsze, co niezbyt dobrze wróży na przyszłość. Tam gdzie teraz rosną całkiem ładne kwiaty, później pojawią się masywne łodygi z wielkimi, parasolowatymi liśćmi, które zasłonią wszystko, co znajdzie się pod nimi. W każdym razie, gdyby ktoś zachorował na dżumę, to będzie wiedział, gdzie szukać lekarstwa.
Podbiał pospolity (Tussilago farfara L.)Ropucha szara (Bufo bufo)Lepiężnik różowy (Petasites hybridus)
Dostępność kwiatów i stosunkowo wysoka temperatura na słońcu przywabiły kolejne, zimujące gatunki motyli. Oprócz wcześniej widzianych latolistków cytrynków (Gonepteryx rhamni) dzisiaj pojawiły się dwie rusałki - pawik (Inachis io) i pokrzywnik (Aglais urticae). W stawach pojawiły się pierwsze żaby zielone (Rana esculenta complex), a co więcej widziałem też pierwsze tej wiosny ważki - straszki pospolite (Sympecma fusca). To zdecydowany postęp w stosunku do poprzedniego roku. Korzystając ze słonecznej pogody udałem się w kierunku mojego ulubionego, pustynnego biotopu. Najpierw spotkałem dość rzadkiego, a przynajmniej dobrze chowającego się ptaka - raniuszka (Aegithalos caudatus) - a potem...
Rusałka pawik (Inachis io)Raniuszek (Aegithalos caudatus)Rusałka pokrzywnik (Aglais urticae)
...potem było już to co lubię najbardziej - owady! Piaszczyste alejki zaroiły się od chrząszczy, pluskwiaków,  błonkówek i muchówek. Pierwsze, dosyć ospałe trzyszcze piaskowe (Cicindela hybrida) ruszyły na łowy. w piasku, pod tujami, liczne gniazda założyły pszczoły z rodzaju lepiarek (Colletes) - Colletes cunicularius. Było ich sporo, a praca przerywana była co chwilę próbami kopulacji. Z innych błonkówek dało się zauważyć kilka egzemplarzy Sphecodes i Anoplius sp. Wokół swoich norek w piasku kręciło się sporo małych pszczolinek, a nieopodal czekały już jakieś pasożytnicze muchówki. Muszę przyznać, że liczba i różnorodność owadów zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie.
Colletes cuniculariusTrzyszcz piaskowy (Cicindela hybrida)Sphecodes
10 kwietnia 2011
Przez cały ubiegły tydzień wiosna starała się udowodnić, że jest zimą. Chmury, deszcze, temperatury oscylujące wokół zera stopni i do tego silny wiatr. Nie było najmniejszej szansy, żeby wybrać się na spacer. Dzisiejszy ranek rozpoczął się słonecznie. Szybko jednak okazało się, że to podstęp. Temperatura nadal utrzymywała się w okolicy 5 stopni, a do tego wiał absurdalnie silny wiatr. Raz rozpędzona przyroda nie ma jednak zamiaru się zatrzymywać. Corazwięcej roślin wchodzi w okres kwitnienia, kolory masowo pojawiają się na tle suchych brązów.
Wiosna ruszyła!Wiosna ruszyła!Wiosna ruszyła!
Na łąkach, w okolicach stawów, w laskach - wszędzie pojawiają się charakterystyczne dla początku wiosny kwiaty. Sporo nowych gatunków kwitnie na rabatach kwiatowych w Dziale Zieleni Parkowej. Jak zwykle nie miałem czasu na identyfikację poszczególnych gatunków (może kiedyś), za to zrobiłem kilka zdjęć. Cieszy fakt, że do Ogrodu są sprowadzane coraz to nowe gatunki roślin - dzisiaj obejrzałem sobie kwiaty w jednym z lasków w Dziale Flory Polskiej i z radością zauważyłem, że pojawiło się wiele takich, które nie rosły w tym miejscu rok temu. Drugim pozytywnymfaktem jest ekspansja - rośliny dobrze czują się w Ogrodowych lasach i z każdym rokiem zdobywają nowe tereny.
Pierwsze kwiatyPierwsze kwiatyPierwsze kwiatyPierwsze kwiatyPierwsze kwiaty
Kiedy dotarłem w okolice pustyni, Słońce schowało się za chmurami, a wiatr jeszcze nasilił. Tydzień opadów i zimna wymiótł większość bezkręgowców. Pomimo sporej ilości czasu, który spędziłem na ich szukaniu, udało mi się znaleźć tylko kilka zdrętwiałych pszczół i muchówek. Żadnych motyli, zero trzyszczy, pluskwiaków i innych oprócz pszczół błonkówek. Pogoda robiła się coraz mniej przyjemna, zakręciłem więc przy głównym wejściu i udałem się w drogę powrotną. Jeszcze tylko chwilę poobserwowałem pierwszego w tym sezonie bzyga (Scaeva selenitica) i ruszyłem do domu. Mam nadzieję, że wiosna przestanie się wygłupiać i wkrótce temperatura wróci do normalnego poziomu. W końcu globalne ociepleniezobowiązuje.
Zdrętwiała pszczołaScaeva seleniticaZdrętwiała pszczoła
16 kwietnia 2011
Początek dzisiejszego spaceru minął pod znakiem dendrologii stosowanej. Tato - rzekł mój syn - Ty będziesz zbierał syski i mi je dawał, a ja będę je rzucał o drzewa i do stawu. Plan był prosty i nie wymagający dalszych konsultacji. Chodziliśmy sobie pod drzewami wokół stawów, ja zbierałem "syski", a Michał, z bezpiecznej odległości, ekspediował je do wody. Stawy nadal sprawiają dość ponure wrażenie. Poza kilkoma kaczkami, łyskami i stadem ryb nie ma w nich nic żywego. Przynajmniej na pozór. Będą z synem nie mogłem ukucnąć nad samym brzegiem wody i odkrywać licznych, małych bezkręgowców żyjących pod wodą. W każdym razie zniknęły gdzieś płazy i ocalałe ważki. Ten tydzień ponownie nie był rewelacyjny pod względem pogody - szaro, zimno i późnojesiennie.
Pierwsze magnolieSzyszkobiorcaSzpak (Sturnus vulgaris)
Po zapełnieniu stawów około dwudziestoma tysiącami "sysek" ruszyliśmy w dalszą drogę. Michał starając się być pożytecznym wynajdywał kwitnące kwiaty i, przede wszystkim, motyle. Wiosna, mimo złej aury, rozwija się niepowstrzymanie. z tygodnia na tydzień zaczynają kwitnąć nowe kwiaty, pojawia się też coraz więcej owadów. Zauważyłem pewną dziwną zależność - niektóre kwiaty pojawiają się w Ogrodzie znacznie później - na przykład mniszki lekarskie (Taraxacum officinale) kwitną w kępach niedaleko miejsca mojej pracy, a w Botaniku nadal ich nie ma. Odległość między tymi dwoma miejscami to niecałe pięć kilometrów. Brak mniszków wynagrodziły inne rośliny. Wiele z nich kwitło na dużej rabacie w Dziale Zieleni Parkowej. Kolejną, jeszcze większą grupę, znaleźliźsmy schowaną wśród drzew w Dziale Biologii Roślin. Niestety, większość z nich nie była jeszcze opisana, pozostaje mi więc pokazanie nieoznaczonych zdjęć. Na identyfikację jak zwykle nie miałem czasu...
Atak kwiatówAtak kwiatówAtak kwiatówAtak kwiatówAtak kwiatów
Atak kwiatówAtak kwiatówAtak kwiatówAtak kwiatówAtak kwiatów
Dział Biologii Roślin sprawił nam jeszcze jedną, sporą niespodziankę - był nią jeden z moich "ulubionych" motyli - zorzynek rzeżuchowiec (Anthocharis cardamines). Ten, chyba najładniejszy z bielinków, przez długie lata był numerem jeden na mojej liście motyli do upolowania. Pamiętam, że nieraz przez długie godziny goniłem zorzynki bez najmniejszego rezultatu - za nic nie dawały sobie zrobić zdjęcia. Wydawało się, że ten gatunek po prostu całe życie spędza chaotycznie fruwając wokół kolejnych roślin. Wreszcie, chyba ze dwa lata temu, udało mi się po raz pierwszy. Czar został zdjęty i od tamtego czasu wielokrotnie robiłem zdjęcia tego pięknego motyla. Również dzisiaj nie było z tym najmniejszego problemu. Zaskoczeniem było tylko to, że pojawił się tak wcześnie - zwykle widuję ten gatunek w maju. Zachwyty przerwał zwięzły komunikat Michała - Tato, bolą mnie jus nóski. Stan wyższej konieczności skierował nasze kroki ku wyjściu. To był bardzo fajny dzień.
Zorzynek rzeżuchowiec (Anthocharis cardamines)Bielinek bytomkowiec (Pieris napi)Zorzynek rzeżuchowiec (Anthocharis cardamines)
17 kwietnia 2011
Niedziela. Zgodnie z odwieczną regułą, w niedziele pogoda musi być do chrzanu (Armoracia rusticana). Dzisiejszy dzień był zwyczajnie mdły. Szaro-śpiący, bez słońca, bez wiatru, zupełnie nijaki. Tak nudny, że nawet kaczki poszły spać. Pokręciłem się trochę w okolicach Działu Flory Polskiej, pooglądałem stawy, kwitnące kwiaty między drzewami, dzięcioła kującego pracowicie pień drzewa. Już myślałem, że cały dzień będzie taki, kiedy niespodziewanie między chmurami zaczęło prześwitywać niebieskie niebo. W nadziei na spotkanie jakichś żywych bezkręgowców postanowiłemopuścić teren zalesiony i udać się na pustynię.
Nudy, że kaczka zasypia...Ładnie kwitnieZalane tereny
Po dojściu do Działu Roślin Leczniczych i Przemysłowych nastąpiła godzina wilka. No może niezupełnie. Tu mała dygresja - jednym z moich ulubionych seriali sf jest Babylon V - w odcinku noszącym tytuł "The Hour of the Wolf" Susan Ivanova tak tłumaczy ten czas - Have you ever heard of the hour of the wolf? My father told me about it. It's the time between 3:00 and 4:00 in the morning. You can't sleep, and all you can see is the troubles and the problems and the ways that your life should've gone but didn't. All you can hear is the sound of your own heart. Jakoś tak przypomniały mi się te słowa, kiedy zobaczyłem pierwszego wilka. W ciągu godziny dorzuciłem jeszcze dwa następne gatunki. Wilki nie wyły, ani nie szczerzyły kłów, ale i tak budziły przerażenie. W swoim świecie oczywiście. We mnie wzbudziły głównie zainteresowanie i podziw swoją sprawnością w polowaniu. Trzy wymienione gatunki to Pardosa sp., Trochosa cf. terricola oraz Alopecosa sp. Wszystkie należą do rodziny Lycosidae. W starożytnej grece słowo "λύκος" oznacza właśnie wilka i stąd ta przydługa historyjka, uffffff...
Pardosa sp.Trochosa cf. terricolaAlopecosa sp.
Słońce świeciło coraz mocniej, na piasku zaczęło przybywać owadów i innych bezkręgowców. Z bliżej nieznanych mi powodów nie było dużych pszczół, które były jeszcze tydzień temu. Nie było też trzyszczy, ale to już bardziej zrozumiałe - te chrząszcze mają charakter podobny do mojego i cenią sobie temperatury zbliżone do 30C. Była za to duża liczba mniejszych błonkówek, w tym Sphecodes sp. i Nomada sp., jakiś mały gatunek chrząszcza, muchówki i pluskwiaki. Po raz pierwszy w życiu udało mi się zrobić zdjęcie jakiegoś małego wija (Myriapoda). Z kolejnych rzadko spotykanych zwierzaków trafił się duży i intensywnie czerwony przedstawiciel roztoczy. Roztocz to przedstawiciel Trombidiidae, po angielsku zwanych Velvet mites - patrząc na zdjęcie wiadomo dlaczego. Spędziłem sporo czasu chodząc po piaszczystych alejkach i budząc swoim zachowaniem niezdrowe zainteresowanie przechodzących ludzi. Niestety Słońce szybko doszło do wniosku, że i tak zrobiło o wiele więcej niż powinno w niedzielę i schowało się za chmurami. Owady uznały, że to sygnał, żeby zniknąć i ulotniły się po angielsku. A ja wraz z nimi.
Sphecodes sp.Tajemniczy chrząszczykVelvet miteNomada sp.
20 kwietnia 2011
Lepiej spędzić pięć minut w Ogrodzie, niż osiem godzin w pracy. Niestety, wybór nie należy do mnie. Pozostało mi więc odwiedzić moje ulubione miejsce po zakończeniu obowiązków służbowych. Była piąta po południu, słońce świeciło już dosyć nisko nad horyzontem, ale nadal było bardzo ciepło. Kręciłem się po alejkach Pustyni szukając bezkręgowców. Wkrótce natknąłem się na sparaliżowanego pająka i kręcącą się nieopodal osę - swędosza pajęczarza (Anoplius viaticus). Te sporej wielkości owady polują na pająki, obezwładniają je i zanoszą do wcześniej wykopanej w piasku kryjówki. Tam składają na żywym wciąż pająku jaja, z którego po pewnym czasie wylęga się larwa. Pająk służy jako niepsujący się i ciągle świeży pokarm. Środkową część tego procesu miałem szansę zaobserwować dzisiaj. Swędosz wykopał norkę, oczyścił teren, a następnie zajął się swoją zdobyczą. Osa jest bardzo ruchliwa i sprawna fizycznie - przeniesienie dużego pajęczaka nie zajęło jej wiele czasu. Po drodze kilka razy następowała przerwa na zbadanie terenu i krótki patrol wokół. Cała operacja zakończyła się wciągnięciem ofiary do norki. Zbiegło się to z zachodem słońca za drzewami, pozostało mi więc również powrócić do domu.
Anoplius viaticusTrochosa cf. terricolaTrochosa cf. terricolaAnoplius viaticus
22 kwietnia 2011
Końcówka tygodnia, szybki transfer praca - Ogród, przed powrotem do domu. Wyjątkowo upalny dzień zachęcił owady do wyjścia z kryjówek. Pojawiły się w końcu trzyszcze piaskowe (Cicindela hybrida), jeszcze w małej liczbie, ale jak zawsze aktywne i drapieżne. Obok nich stały wiosenny zestaw pustynny, czyli Anoplius viaticus, Nomada sp., Sphecodes sp., trochę muchówek różnej wielkości oraz pająki. Gatunków jest na razie na tyle mało, że większość z nich można rozpoznać już na pierwszy rzut oka. Oczywiście nie twierdzę, że robię to ze 100% trafnością, ale niektóre są na tyle charakterystyczne, że nie sposób się pomylić.
Nomada sp.Fajna muchówkaCicindela hybrida
Wysoka temperatura i dużo słonecznych dni zmotywowały rośliny do kwitnienia. Wreszcie pojawiły się w Ogrodzie mniszki lekarskie (Taraxacum officinale), które od dłuższego czasu kwitły na większości miejskich trawników. W Ogrodzie Japońskim prawdziwa orgia kolorów i zapachów - zakwitły magnolie i inne drzewa. Napisałbym, że skoro Ogród Japoński, to pewnie wiśnie, ale nie będę się wygłupiał, bo nie mam pewności. Tak czy inaczej wyglądają przepięknie, szczególnie na tle niebieskiego nieba.
Ogród JapońskiOgród JapońskiOgród Japoński
Z kolei obok największego stawu zaczynają pojawiać się pierwsze kwitnące tulipany. Jak na razie rozkwitło kilka gatunków, może koło czterech lub pięciu. Całe łany zielonych pączków czekają na właściwy moment. Podejrzewam, że nadejdzie on już niedługo i znowu będziemy mogli podziwiać prawdziwe morze różnokolorowych odmian.
Czas na tulipanyCzas na tulipanyCzas na tulipanyCzas na tulipany
Robiąc zdjęcia tulipanom dostrzegłem kątem oka parkę sporych ptaków kręcących się obok mniejszego stawu. Były to wrony siwe (Corvus cornix). Ciekawa sprawa z tymi ptakami - pamiętam je z dzieciństwa, później jakoś zupełnie zniknęły z pola widzenia. Na moim osiedlu mam wiele gatunków krukowatych - kawki, gawrony, sroki, nawet czasem sójki, ale nie wrony. W miejskich parkach też ciężko je spotkać, bo są wyjątkowo ostrożne. Do tej pory nie miałem w swojej kolekcji żadnego, sensownego zdjęcia tych ptaków. Aż do dzisiaj. Moje dzisiejsze bohaterki zajmowały się szukaniem pożywienia w wodzie na brzegu stawu. Dawały przy tym dowody na wyjątkową inteligencję i przedsiębiorczość swojego gatunku - wrony są jednymi z niewielu zwierząt potrafiącymi używać wymyślonych przez siebie narzędzi. Obserwacja ich strategii dała mi dużo przyjemności, a ponieważ nie przeszkadzaliśmy sobie nawzajem, trwała dłuższy czas.
Wrona siwa (Corvus cornix)Wrona siwa (Corvus cornix)Wrona siwa (Corvus cornix)
23 kwietnia 2011
Dzisiaj zaczynam nietypowo - nie relacją z Łódzkiego Ogrodu Botanicznego, lecz z jego sąsiada - Łódzkiego Ogrodu Zoologicznego. Okazja jest wyjątkowa, ponieważ została w nim utworzona motylarnia. Bardzo mnie ucieszyła ta wiadomość i oczywiście musiałem ją odwiedzić najszybciej jak się dało. Pomieszczenie nie jest duże, za to ładnie urządzone, pełne drewna, suchych gałązek, żywych kwiatów oraz miseczek z gnijącymi owocami, które są przysmakiem motyli. Oczywiście nie obyło się bez komentarzy zwiedzających w stylu - 'mogliby biednym motylkom dać swieże owoce...'. W jednym końcu pomieszczenia umieszczona jest wylęgarka pełna wiszących w rzędach poczwarek. Na razie nie ma tam zbyt wielu gatunków, za to te, które są, naprawdę warto obejrzeć na żywo. Tropikalne motyle są wielkie i piękne. Sam po raz pierwszy zobaczyłem Morpho peleides, o którym powstał nawet film fabularny, i nie zawiodłem się. Oprócz niego w motylarni można zobaczyć Papilio spp., Attacus atlas, i Caligo memnon. Na pewno wróce tu jeszcze nie raz.
MotylarniaMotylarniaMotylarniaMotylarnia
Po opuszczeniu tropików (temperatura powietrza 28C, przy wilgotności 56%) udałem się do Ogrodu. Okazało się, że nawet jeden dzień może wiele zmienić. Tulipany przy stawie nabrały przyspieszenia i zaczęły masowo kwitnąć. Tam gdzie wczoraj widziałem tylko tysiące zielonych pąków, dzisiaj były różnokolorowe kwiaty. Zwiedzających nie było wielu (Wielkanoc), mogłem więc spokojnie pooglądać i sfotografować tę wiosenną eksplozję.
Kolorowo!Kolorowo!Kolorowo!
Niestety, czas mnie dzisiaj gonił, zdążyłem tylko przelotem wpaść na pustynię. Nawet krótka wizyta wystarczyła, żeby spotkać nowy gatunek. Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że to kolejny Anoplius viaticus, jednak po dokładniejszej obserwacji stwierdziłem, że to coś podobnego. Być może siostrzany gatunek Anoplius infuscatus, który zamiast pomarańczowych pasów ma na odwłoku czerwono-czarny deseń. Os o podobnym ubarwieniu jest wiele i to na razie tylko zgadywanie. Tym razem nie udało mi się obejrzeć polowania, ale mam nadzieję, że jeszcze będzie ku temu okazja.
Anoplius infuscatus (?)Anoplius infuscatus (?)Anoplius infuscatus (?)
24 kwietnia 2011
Dzisiaj krótka wizyta w Ogrodzie, zakończona dramatycznym rozpłaszczeniem jednego z głównych bohaterów wycieczki. Ale po kolei. Piaszczyste alejki, jak zwykle tej wiosny, powitały mnie krzątaniną widzianych już wcześcniej owadów. Po raz kolejny miałem okazję obserwować małe błonkówki, leniwe pluskwiaki, agresywne chrząszcze i oportunistyczne muchówki. Zdążyłem się juz nauczyć, że warto szukać pająków leżących w dziwnych pozach na środku piasku. Jak powszechnie wiadomo, pająki są zbyt zajęte bardziej pożytecznymi rzeczami (na przykład polowaniem), żeby mieć czas na leżenie w dziwnych pozach. Dzisiejszy pająk stał sztywno na boku, oparty o kępkę małych roślinek. Nie musiałem długo czekać, a pojawił się kolejny tej wiosny swędosz pajęczarz (Anoplius viaticus), który wcześniej zdążył użądlić i sparaliżować pajęczaka. Osa trochę pobiegała dookoła, znalazła odpowiednie miejsce i zabrała się za wykopywanie norki. Potem przepadła na dobre w jej wnętrzu. Już miałem wracać, kiedy jednak pojawiła się znów na powierzchni. Rozpoczął się rytuał, który widziałem już nie raz - bieganie wokół ofiary w coraz ciaśniejszych kręgach, a w końcu transport do norki. Naszykowałem aparat i przygotowałem się do zrobienia zdjęć transportu. W tym momencie na alejce pojawił się zdecydowanie negatywny bohater dzisiejszej relacji - melancholijne dziewcze o doskonale pustym spojrzeniu, gapiące się w niebo pod kątem 45 stopni i wytrwale prące naprzód. Nie trzeba dodawać, że takie sytuacje mogą się skończyć tylko w jeden sposób - dziewcze, trzymające kurs, jak jakiś bohaterski lodołamacz ratujący rozbitków z Antarktydy, precyzyjnie obliczyło odległość i centralnie wdepnęło w pająka nawet tego nie rejestrując swoim, potencjalnie istniejącym, mózgiem. Ciszę Ogrodu zmąciło zgrzytanie zębów i żuwaczek.
Swędosz pajęczarz (Anoplius viaticus)Ofiara dziewczęciaJakiś mały Sphecodes?Dobrze maskująca się larwa
30 kwietnia 2011
Wstyd przyznać, ale dzisiaj jakoś nie miałem specjalnej ochoty na dłuższy spacer i robienie zdjęć. Po pierwsze - dopadła mnie alergia i ciężko było się skupić na cudach przyrody, trzymając non-stop chusteczkę przy nosie. Po drugie - pogoda nie była najlepsza - wiatr wiał zawzięcie i ruszał wszystkim, na czym siedziały owady. Po trzecie i po czwarte - zaczął się długi weekend, a lokalna gazeta opublikowała wzmiankę o tulipanach, dzięki czemu Ogród nawiedziły prawdziwe barbarzyńskie hordy. Krótki spacer zaowocował obserwacjami kilku owadów i roślin. W dziale flory polskiej zaczynają ładnie wyrastać pokrzywy i inne charakterystyczne dla tego miejsca rośliny, co bardzo mnie cieszy - owady będą miały na czym siedzieć. Spotkałem kilka chrząszczy, pluskwiaków, komarnic (Tipulidae) oraz około dwa miliony ludzi. Szybko zawróciłem więc do domu.
I już koniec kwietnia...I już koniec kwietnia...I już koniec kwietnia...I już koniec kwietnia...I już koniec kwietnia...
(c)