|
|
31 maja - 14 czerwca 2011 Przerwa wakacyjna - Kerkyra |
|
"Somewhere between Calabria and Corfu the blue really begins." - Lawrence Durrell "Prospero's Cell"
Kiedyś, może w połowie szkoły podstawowej, przeczytałem po raz pierwszy książkę Geralda Durrella "Moja rodzina i inne zwierzęta".
Książkę pełną ciepła i humoru, a przede wszystkim opisów
pierwszych doświadczeń przyrodniczych Autora podczas kilkuletniego
pobytu z rodziną na greckiej wyspie Korfu.
Nie myślałem wtedy o podążeniu śladami Durrella i jego rodziny - w
tamtych czasach było to równie realne, jak podróż na
Księżyc. Marzenie zostało jednak we mnie na długie lata, do tej książki
i jej dwóch następnych części wracałem wielokrotnie. I nagle
niemożliwe stało się możliwe - musiało jednak minąć dobrych kilka lat,
zanim w końcu zdecydowałem się. Trochę się bałem, zawsze tak jest,
kiedy stajemy oko w oko z czymś, co przez lata było pielęgnowanym w
umyśle marzeniem. Bałem się zawodu, konfrontacji rzeczywistości z
kartami powieści, zmian, jakie musiały zajść po tych siedemdziesięciu
latach. Korfu nie zawiodła mnie. To nadal magiczna wyspa pełna
gajów oliwnych, zatok wypełnionych szmaragdowym morzem,
egzotycznych zwierząt i przyjaznych Greków. Nie dane mi było,
tak jak opisuje to Lawrence Durrell, doświadczyć wejścia w atmosferę
wyspy z pokładu statku, ale nawet patrząc przez małe okienku samolotu
nie sposób przegapić momentu kiedy "blue really begins".
|
|
Długo możnaby
opisywać piękno samej wyspy, kolorów morza w licznych, małych
zatoczkach czy widoków, jakie roztaczają się ze szczytów
gór. Nie sposób też oddać na komputerze wrażenia, jakie
sprawia wejście z upalnej łąki wprost do cienistego gaju oliwnego,
gdzie zawsze wieje lekki wietrzyk. Specyficzne zapachy Korfu, jak
choćby mdląco-słodki zapach rozkładających się pod drzewem fig czy
słona, morska bryza w połączeniu z ostrym światłem słonecznym, śpiewem
tysięcy ptaków i wirującymi, kolorowymi plamami motyli to
esencja tego miejsca. Oddałem Korfu litry potu i dziesiątki przebytych
piechotą kilometrów, ale zostałem hojnie wynagrodzony. Jeszcze
teraz, kiedy zamykam oczy, wciąż widzę błekit i oliwki na jego tle. |
|
Roślinność
wyspy nie przypomina typowej roślinności śródziemnomorskiej -
przede wszystkim w oczy rzucają się miliony oliwek (tak, podobno na
Korfu jest ich pięć milionów). Wśród nich strzelają w
górę liczne cyprysy. Przy drogach, domach, na skrajach
lasów rosną cytryny, figowce, migdałowce czy unikalne dla tego
miejsca kumkwaty. Wyspa jest zielona i gęsto porośnięta. To
przeciwieństwo Albanii czy Czarnogóry z jałowymi, porośniętymi
skarłowaciałymi i kolczastymi krzakami wzgórzami. Władcy Korfu,
a było ich wielu, zostawiali po sobie style i naleciałości widoczne nie
tylko w architekturze, ale i w szacie roślinnej. Ze względu na łagodny
klimat przyjęły się tu rośliny z Azji, Afryki czy Ameryki Południowej. |
|
Wyspa pełna
jest ptaków. Wśród krzewów i drzew harcują liczne
zastępy małych i bezustannie świergoczących ptaszków, jak choćby
wróble czy jaskółki. Niebo należy do drapieżników
majestatycznie kołujących nad górami. O dziwo, w miejscu gdzie
byłem nie spotkałem żadnych ssaków ani płazów. Słychać
tylko było często nawołujące się wśród liści rzekotki. Pod
dostatkiem za to miałem gadów - kilka gatunków jaszczurek
zawsze wylegujących się na nagrzanych murkach i węże. Grecy nienawidzą
węży, mają pewnie ku temu powody. Mnie udało się spotkać ich kilka,
zawsze jednak na sam odgłos mojego zbliżania uciekały w zarośla. Noc to
pora gekonów. Nawet na hotelowych ścianach można było każdej
nocy dostrzec kilka z tych sympatycznych zwierzaków. |
|
Świat
bezkręgowców bardzo różni się od naszego. Na Korfu wiele
jest południowych, egzotycznych dla nas gatunków. Co pierwsze
rzuca się w oczy? Na początku Gonepteryx cleopatra. Te duże, piękne motyle są bardzo liczne o tej porze roku. Podobne do naszych latolistków cytrynków (Gonepteryx rhamni),
mają jednak pomarańczowe plamy na wewnętrznej stronie pierwszej pary
skrzydeł. W locie wyglądają przepięknie, jak żółto-pomarańczowe,
wirujące liście. Na każdej przydrożnej roślinie siedzi stado
prostoskrzydłych, które dorastają do zdumiewających dla nas
rozmiarów. Poza wielkością zaskakuje ich ilość - dosłownie
oblepiają gałązki i liście, nie boją się, nie uciekają. W powietrzu
słychać nieustanne brzęczenie. To nie jest miejsce dla osób
nerwowo reagujących na dźwięki wydawane przez owady. Szerszenie,
wielkie muchówki z Syrphidae i Tabanidae czy piękne, czarne pszczoły (Xylocopa sp.)
mogą samym tylko dźwiękiem skrzydeł napędzić strachu komuś, kto nie
lubi owadów. Z kolei mniejsze bujanki wydają odgłos do złudzenia
przypominający dźwięk lecącego komara - tylko kilka razy głośniejszy.
Wszystko jest większe niż w Polsce. Pająki o czerwonych odwłokach
wygrzewają się i polują na nagrzanych kamieniach. Roje motyli wirują w
słońcu nad drzewami. Żwirowe drogi patrolują nieustannie ważki. Czasem
trafi się coś bardziej egzotycznego, tak jak dla mnie była to modliszka (Mantis religiosa religiosa).
Żeby chociaż pobieżnie zapoznać się ze światem bezkręgowców
Korfu trzeba by miesięcy, a nie dwóch tygodni urlopu. |
|
|
|
|
18 czerwca 2011 |
Powrót
do rzeczywistości i pierwsza, po wakacjach, wizyta w Łódzkim
Ogrodzie Botanicznym. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to brak morza.
Jest też bardziej zielono, roślinność jest dużo bujniejsza i
zróżnicowana. Na Korfu pogoda była niezmienna - 30C i pełne
słońce, tutaj każdego dnia inaczej z opadami, przejaśnieniami i
wiatrem. Wilgoć jest zbawienna dla roślin, w naszym klimacie rosną
bujnie korzystając z krótszego okresu wegetacyjnego. Spacerując
początkowo w ogóle nie mogłem dostrzec owadów. Optyka
ciągle była przestawiona na warunki śródziemnomorskie - tam
wszystko jest dużo większe i liczniejsze. W końcu jednak
wróciłem do polskiej rzeczywistości i zacząłem dostrzegać
naszych mieszkańców łąk i lasów. Wiatr wybrał sobie ten
dzień na bardzo ostry trening, wysokie trawy i krzewy bujały się na
wietrze przez cały czas. Nie było szansy na zrobienie jakiegokolwiek
zdjęcia. Zacząłem więc oglądać pnie drzew. Efektem było spotkanie kilku ciekawych motyli nocnych
ukrytych w załomach kory. Spacer był przelotowy, ponieważ Michał bardzo
chciał pojeździć na rowerze. Nie pozostało więc nic innego, jak
pozostawić bliższe obserwacje na jutro. |
|
19 czerwca 2011 |
Pomimo
kolejnego wietrznego dnia, już na samym początku spaceru udało mi się
spotkać kilka ciekawych motyli. Było z tym trochę zabawy, ponieważ
każdy motyl, który podrywał się do lotu, zostawał od razu z
powrotem wdmuchiwany w kołyszącą się trawę. Znalezienie go było sporym
wyzwaniem, jeszcze większym - zrobienie jakiegokolwiek zdjęcia, na
którym byłoby widać trochę więcej niż połowa skrzydła i dwie
nogi. Pierwszym łupem był czerwończyk nieparek (Lycaena dispar), największy z modraszków, chroniony i znajdujący się na Czerwonej Liście Zwierząt Ginących i Zagrożonych w Polsce.
Motyla tego widuje regularnie co roku w Ogrodzie na coraz większej
liczbie stanowisk. Nie prowadzę żadnych badań, ale wydaje mi się, że z
roku na rok jego populacja staje się coraz bardziej liczna. Dzisiaj
spotkałem go w dwóch róznych miejscach, w sumie widziałem
cztery egzemplarze. Goniąc nieparka udało mi się sfotografować jakiegoś
zlatanego przedstawiciela podrodziny Heliconiinae, a zaraz potem nawinął się jeszcze polowiec szachownica (Melanargia galathea).
Ten ostatni to oczywiście bardzo pospolity owad, jednak nie w tym,
pokręconym meteorologicznie, sezonie - dzisiaj widziałem jednego
jedynego przedstawiciela tego gatunku. |
|
W moim ulubionym dziale roślin leczniczych i przemysłowych spotkałem bardzo ciekawe pszczoły. Wokół kwiatów bukwicy zwyczajnej (Betonica officinalis L.) uwijały się przedstawicielki makatek (Anthidium manicatum). Te należące do rodziny miesiarkowatych (Megachilidae) owady stylem lotu i wyglądem przypominają niektóre gatunki bzygów (Syrphidae).
Dzisiaj obserwowałem ich zwyczaje godowe. Samce są silnie terytorialne,
mają kilka miejsc na roślinach skąd rozpoczynają cykliczne patrole w
poszukiwaniu samic. Jeżeli uda im się ją znaleźć, następuje
kilkusekundowa kopulacja. Samce są bardzo agresywne i próbują
kopulacji nie tylko z samicami własnego gatunku, ale także z
innymiowadami. Podczas kilku minut obserwacji widziałem takie
próby z trzmielami i bzygami. |
|
Dalsza
część
spaceru minęła bez większych niespodzianek. Widziałem trochę mniejszych
gatunków motyli, chrząszczy, kilka ważek. Nadal jednak nie mogę
oprzeć sie wrażeniu, że wszystkich owadów jest dużo mniej niż
rok temu. Pojedyńcze osobniki modraszków, większe ważki np.
szablaki są prawie niewidoczne, wśród trzyszczy i
większychbłonkówek też jakiś pogrom. Mam nadzieję, że w dalszej
części lata sytuacja powróci do normy. |
|
23 czerwca 2011 |
Nareszcie
doczekaliśmy się ładniejszej pogody. Ładnie świecące słońce, błękitne
niebo i na rezultat nie trzeba było długo czekać - w końcu w dużej
liczbie pojawiły się owady. Najbardziej rzucały się w oczy liczne
gatunki motyli - od bardzo małych modraszków, przez bielinki, aż
do wielkiego przedstawiciela rusałkowatych - mieniaka strużnika (Apatura ilia).
Tego ostatniego znalazłem w dziale roślin leczniczych i przemysłowych
latającego wokół jakiegoś drzewa iglastego. Miałem szczęście,
ponieważ była to inna forma barwna tego pięknego motyla - Apatura ilia f. clytie. |
|
W pustynnych
klimatach wyżej wymienionego działu pozostałem przez dłuższy czas.
Wokół panował coraz większy upał, zaczęli się pojawiać stali
rezydenci piasków. Kilka kosarzy patrolowało teren rywalizując o
łup z pająkami. Dobrze zakamuflowane siwoszki (Oedipoda sp.)
zachowywały zimną krew, odskakując w ostatniej chwili przed spotkaniem
z moją nogą. Pojawiło się dużo mrowisk pełnych małych mrówek,
które chętnie 'opiekowały' się każdym kawałkiem owada,
który nie dał rady uciec. Jednym słowem zaczęło się prawdziwe i
długo wyczekiwane lato - pora roku pełna gorącego powietrza falującego
nad piaskiem, krzątających się owadów i zapachów
kwitnących wokół kwiatów. Wiosna tego roku była po prostu
fatalna, mam nadzieję, że lato zakończy słoty i wichury. |
|
Kolejną
atrakcją pustyni były dzisiaj liczne i zróżnicowane
muchówki. Zauważyłem, że te owady są o wiele bardziej odporne na
niską temperaturę niż inne rzędy. Jeżeli jest chłodno, z
błonkówek latają właściwie tylko trzmiele, natomiast
muchówek zawsze jest kilka gatunków. Te teoretyczne
dywagacje nie dotyczyły rzecz jasna dzisiejszego upalnego dnia. Z
ciekawszyc okazów udało mi się zaobserwować dużą, pasiastą bujankę (Villa sp.?), kilka bzygów, w tym jakiegoś Eristalinus sp. oraz pasożyta z podrodziny Miltogramminae (a przynajmniej tak mi się wydaje). Te ostatnie muchy zwane są z angielskiego satellite fly
i jest to bardzo trafna nazwa. Mucha, która dostrzegła
żywiciela, tropi go krążąc wokół niego po dość ciasnej
'orbicie', która przesuwa się wraz z ruchem ofiary. Wygląda to
dokładnie jak animacja przedstawiająca np. ruch Ziemi po orbicie wraz z
krążącym wokół niej Księżycem. |
|
Niedawno pisałem o makatkach (Anthidium manicatum), a dzisiaj miałem okazję poobserwować zwyczaje godowe innego gatunku tych sympatycznych pszczół. Na kwiatach rozchodnika sześciorzędowego (Sedum sexangulare) zauważyłem owady mniejsze od makatek, ale równie terytorialne. Były to przedstawicielki gatunku Anthidium oblongatum.
Samiec siedział na kawałku piaszczystego terenu wśród
kwiatów skąd mógł obserwować swój rewir od czasu
do czasu próbując kopulacji z siedzącymi na kwiatach samicami,
ewentualnie przeganiając inne gatunki owadów. Brzęczenie
dochodzące z wysoka oderwało mnie od pszczół - okazało się, że
wysoko w górze leciał całkiem ładny sokół. Był
to Dassault Falcon. |
|
25 czerwca 2011 |
Efektem
dzisiejszego spaceru są zdjęcia wielu różnorodnych gatunków
bezkręgowców. Zaczęło się od motyli. W tym sezonie pojawiają się one
falami i na pewno nie dominują w krajobrazie, jak miało to miejsce w
kilku ubiegłych latach. Dzisiaj udało mi się sfotografować jedną z
nielicznych rusałek osetników (Vanessa cardui), jakiegoś bielinka (Pieridae sp.) oraz przestrojnika trawnika (Aphantopus hyperantus).
|
|
W
dalszej kolejności do zdjęć zapozowało kilka prostoskrzydłych, pająków,
łowików i muchówek. Połów był całkiem udany, pogoda wreszcie nie
zawiodła, z przyjemnością odkrywałem kolejne gatunki krzątające się na
ziemi i wśród roślin.
|
|
Dzisiejszą
wycieczkę zakończyłem na piaszczystych terenach pustyni, gdzie zawsze
można liczyć na jakieś ciekawe gatunki bezkręgowców. Liczne błonkówki i
muchówki okupowały kwiaty, szukały pożywienia i kopały norki w piasku.
W pewnym momencie zwróciłem uwagę na dość dziwnie i atrakcyjnie
ubarwioną 'mrówkę'. Owad był mały i szybki, co nie pomagało ani w
obserwowaniu go, ani w robieniu mu zdjęć. Po dokładniejszej analizie
zdjęć okazało się, że 'mrówka' tak naprawdę jest osą należącą do
rodziny żronkowatych (Mutillidae).
Bezskrzydłe samice tych owadów charakteryzują się silnym owłosieniem,
jaskrawymi kolorami i bardzo bolesnym użądleniem, stąd trafna, polska
nazwa. Większe gatunki żronkowatych są w języku angielskim nazywane 'cow ant',
dzięki podobieństwu do mrówek i użądleniu zdolnym zabić krowę. Nie
jestem krową, ograniczyłem się więc tylko do obserwacji i
fotografowania tych zwinnych piękności.
|
|
26 czerwca 2011 |
Pogoda
dzisiaj dopisała, świeciło słońce, niebo było niebieskie i
niemonotonne, ponieważ przemykały po nim typowo letnie, białe chmury.
Wraz z Michałem postanowiliśmy odbyć mały spacer, a przy okazji
nakarmić kaczki i ryby w
ogrodzie japońskim. Jedne i drugie są już przyzwyczajone do znoszenia
im przez ludzi chojnych darów i nie zadowalają się byle czym. Michał,
wraz z innymi dziećmi karmił zwierzynę, a ja skorzystałem z okazji i
zrobiłem kilka fotografii okolicy, która wyglądała dzisiaj przepięknie.
Głęboka, nasycona zieleń okolicznych roślin w połączeniu z
błękitno-białym niebem, zapachami i upałem tworzyła typowy, letni widok
- pocztówkę, do której chętnie będę wracał wczasie mroźnej zimy.
|
|
Jak
zwykle podczas spaceru z moim synem nie było mowy o skupieniu i
fotografowaniu owadów. Pozosatały więc kwiaty, których całe masy kwitły
wszędzie dookoła. Od czasu do czasu mam wyrzuty sumienia, że powoli
strona ta zaczyna zamieniać się w kronikę Ogrodu Entomologicznego,
zamiast Botanicznego. Dzisiaj więc odcinek dla miłośników roślin, pod
hasłem "mało słów - wiele kolorów". Kwiatów, jak zwykle, nie chciało mi się identyfikować, pozostaje więc cieszyć się ich anonimowym pięknem.
|
|
|
|
|